Dobrudża

Dobrudża (Dobrogea) leży nad Morzem Czarnym, od wschodu ograniczona korytem Dunaju, a od północy jego deltą. Północna granica Dobrudży to zarazem granica państwowa z Ukrainą, południowa zaś – odcinek granicy z Bułgarią. Wyżyna Dobrudży powstała w wyniku erozji starego górotworu, spłaszczonego do rozmiarów niskich wzgórz (najwyższy szczyt w paśmie Pricopan, Thtuiatul, ma 467 m n.p.m.). Panuje tu łagodny klimat, a zimy są najcieplejsze w całym kraju.

HISTORIA

Dobrudża została przyłączona do Rumunii w 1878 r., kiedy siły rumuńsko-rosyjskie wyparły Turków z Bułgarii.

Osadnictwo istniało tu już w okresie wczesnego paleolitu, żyzną ziemię uprawiano od 3000 r.p.n.e. Później napłynęły ludy koczownicze, następnie osadnicy geto-daccy. Grecy założyli tu liczne miasta portowe, np. Callatis, Parthenopolis, Histrię, Tomis i Stratonis. Pierwsi greccy kupcy osiedlili się w 657 r. p.n.e. w oddalonej o 70 km od Konstancy Histrii. Przez Dobrudżę przemaszerowały wojska wojowniczego króla Persów Dariusza oraz podążającego na północ Aleksandra Macedońskiego. W 46 r. n.e. Dobrudża przeszła pod panowanie rzymskie jako prowincja Mezja Dolna (Moesia Inferior). W Adamclisi (Tropaeum Hraiani) Rzymianie odnieśli decydujące zwycięstwo nad wojskami geto-dackimi, otwierając sobie drogę na północ od Dunaju. Później Dobrudża została opanowana przez Bizancjum, a w 1418 r. rozpoczęło się panowanie tureckie.

Nazwę kraina zawdzięcza miejscowemu kniaziowi imieniem Dobrotic, który na krótko ustanowił tu niezależne księstwo, wolne od zwierzchności bizantyjskiej.

Każda z kultur reprezentowanych przez różnych kolonizatorów i najeźdźców zostawiła na tej ziemi wyraźne ślady. Najbardziej rzuca się jednak w oczy – ze względu na zachowane budownictwo, zwłaszcza sakralne – wpływ Bizancjum i Turcji.

INFORMACJE

Aby dostać się na swoje pomorze, Rumuni z głębi kraju muszą przekroczyć Dunaj – albo po moście przeprowadzonym z Giurgeni do Vadu Oii, albo promami kursującymi pomiędzy Braiłą i Macin oraz między Ostrovem a Calarasi. Most kolejowy łączy miejscowości Fetesti i Cernavoda.

Łagodne, piaszczyste plaże wzdłuż południowej części rumuńskiego wybrzeża Morza Czarnego (254 km) przyciągają więcej turystów niż jakakolwiek inna część kraju. Latem urlopowicze tłumnie pakują się do pociągów, by dotrzeć do nadmorskich kurortów, ich jasnych piasków i ciepłej wody. W pełni lata na wybrzeżu króluje atmosfera zabawy, na plażach odbywają się biesiady, leje się piwo i wino.

Sezon rozpoczyna się od połowy maja i trwa do końca września, choć wiele hoteli i dyskotek jest otwieranych dopiero w połowie czerwca i zamykanych już na początku września. Od października do końca kwietnia na plażach panuje zdumiewający spokój, chłód odstrasza wczasowiczów. Po sezonie tylko kilka hoteli przyjmuje turystów, i to w ograniczonym wymiarze.

Najważniejsze miejscowości wypoczynkowe to Mamaja, Eforia Północna (Eforie Nord), Eforia Południowa (Eforie Sud), Costinesti, Neptun-Olimp, Jupiter, Venus-Aurora, Saturn, Mangalia. Piaszczyste plaże, dyskoteki i całonocny nastrój zabawy w Mamai i Neptun-Olimp ściągają rzesze młodych Rumunów, podczas gdy w Conesti, popularnym wśród studentów, odbywa się prawdziwie karnawałowe szaleństwo. Do kurortów Saturn, Venus, Aurora i Jupiter zjeżdżają szukające spokoju rodziny. Eforia Północna, słynąca z wód leczniczych, jest odwiedzana głównie przez starszych turystów z Niemiec, Austrii i Francji.

Właściwie nie da się tu przenocować tanio. Za komfortowy pokój w hotelu płaci się od 30 $.

Kwatery prywatne należą do rzadkości. Osoby, które zamierzają korzystać z hoteli od połowy czerwca do sierpnia, powinny zrobić wcześniej rezerwację. Jeśli brakuje wolnych miejsc, dobrym rozwiązaniem są karnety hotelowe -niektóre hotele do 17.00 trzymają wolne pokoje specjalnie dla posiadaczy karnetów. Karnety można nabyć w przedstawicielstwach Automobil Clubul Roman (ACR) w Mamai, Eforii Północnej i Neptun-Olimp oraz w Budapeszcie i Konstancy.

Podróżujący z plecakami bez namiotu będą tu mieli raczej niewielkie szanse na zaczepienie się gdziekolwiek. Lepiej rozważyć pobyt na bułgarskim wybrzeżu Morza Czarnego, ponieważ baza noclegowa i możliwości wyżywienia przedstawiają się tam znacznie korzystniej, pokoje są tańsze, plaże ładniejsze, a ludzi jest mniej.

KANAŁ DUNAJ-MORZE CZARNE

Pociąg z Bukaresztu przejeżdża nad Dunajem w miejscowości Cernavoda -przez wielki żelazny most, wzniesiony w 1895 r. Cernavoda ma wątpliwy zaszczyt posiadania najstarszej rumuńskiej elektrowni atomowej, zbudowanej według technologii kanadyjskiej. Pomiędzy Dunajem a Konstancą połączenie kolejowe biegnie przez miejscowość Murfaltar, gdzie powstają najlepsze rumuńskie wina deserowe. Dalej linia kolejowa niemal na całej długości (64 km) biegnie brzegiem Kanału Dunaj-Morze Czarne. Otwarty w 1984 r. przez prezydenta Ceausescu, skraca on drogę wodną z Konstancy do Cernovoda o 400 km. Jest wyposażony w dwie śluzy długości 310 m, a jego wody wykorzystuje się do nawadniania terenu.

Nad konstrukcją kanału przez dziewięć lat pracowało 3000 ludzi, a dziś trudno byłoby wypatrzyć na nim jakieś statki. Budowa była częścią realizacji odwiecznego marzenia Europejczyków o stworzeniu drogi morskiej łączącej Morze Północne z Morzem Czarnym. Przedsięwzięcie sfinalizowano w 1992 r., kiedy w Niemczech otwarto 171 -kilometrowy kanał pomiędzy Menem a Dunajem. Chociaż z Konstancy do Rotterdamu można drogą rzeczną dotrzeć bez problemu (3500 km), z niewyjaśnionych powodów na wodach kanału rzadko pojawiają się barki czy statki.

Biura turystyczne ONT organizują różne wycieczki autobusowe z miejscowości nadmorskich, na przykład na popołudniową degustację win w Murfaltar. Osoby zamierzające odkrywać uroki i tajemnice Dunaju na własną rękę, powinny wziąć raczej kurs na Tulczę.

Przyłącz się do konwersacji

1 komentarz

  1. Nie rozumiem tylko uszczypliwej uwagi „Cernavoda ma wątpliwy zaszczyt posiadania najstarszej rumuńskiej elektrowni atomowej, zbudowanej według technologii kanadyjskiej.” Przecież to najczystsza i bardzo ekonomiczna forma uzyskiwanie energii. We Francji już pawie 80% [sic!] energii elektrycznej pochodzi z siłowni atomowych. Czy autorowi chodzi o to, że mamy mieszkać w lepiankach i palić krowim łajnem?? OZE to przecież fikcja, jeżeli weźmiemy pod uwagę pełny bilans energetyczny (czyli ilość energii potrzebną do zbudowania np. takiego wiatraka, jego serwis i resurs).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.